Hej,
Informuję, że ogłaszany tu gościnnie spływ Płonią też się udał.
Na starcie w Morzyczynie stawiła się cała 20. Atrakcją pierwszego dnia była stara torpedownia na Miedwiu, ciekawostka w negatywnym sensie był "efekt Kołbacza" Na przestrzeni 300 metrów, krystalicznie czysta dotychczas rzeczka zamieniła się w brzydko pachnący ściek. Nocleg tak jak wspominałem miał miejsce na skraju puszczy Goleniowskiej, dość trudno znaleźć to miejsce tylko od strony wody, gdybym wcześniej nie rozpoznał terenu, podczas przejażdżki rowerem byłoby ciężko.
Mimo, ostro padającego deszczu udało się rozpalić ognisko co zdecydowanie uratowało wieczór. Podsłuchane zza ścianek namiotów, rozmowy entuzjastycznej ekipy brzmiały mniej więcej tak "o jejku jutro będzie jeszcze gorzej".
Następny dzień to odcinek leśny, po jakieś godzinie dopłynęliśmy do Jezierzyc. Na szczęście rzeka się szybko oczyszcza, za to w związku z licznymi zwałkami zaczyna się prawdziwa zabawa. Na szczęście w każdej obsadzie był facet, przepychanie, przenoszenie naszych laminatowych kajaków wymagało sporego nakładu sił. Nastroje dobre, ale szybko zdajemy sobie sprawę, że z racji naszego tempa trudno będzie nam dopłynąć do kempingu nad jeziorem Dąbie.
W końcu decydujemy się zakończyć spływ o 18 przy przenosce w elektrowni w okolicach Wielgowa.
Nasz Pan Kajakowy zabiera nas wszystkich do Kempingu Marina.
Następny dzień to w porównaniu z przednimi niemal sielanka. Od rana kierujemy się na Międzyodrze. tam "o dziwo" wychodzi dawno nie widziane słońce, powolutku kanałami płyniemy do Siadła Dolnego, w którym oddajemy kajaki kończąc spływ.
Podsumowując impreza bardzo udana, z racji pogody dość wymagająca. Na szczęście ekipa była wprawiona, niemniej nasza "miejska rzeczka" dała się zadufanym w sobie Poznaniakom mocno we znaki.
Swoja drogą, polecam wypożyczalnie kajaków Wodnik, w Siadle. Dotąd znałem ją jako alternatywę dla Dziewoklicza, na spływie niejaki Pan Marcin okazał się nadspodziewanie bardzo pomocny i skłonny do współpracy.
Kończąc relację
Pozdrawiam
Ad.