Strona główna
AKT "Kroki" » Imprezy

III Rajd "Templariusze"

Chwarszczany, Sarbinowo, Kostrzyn 12-14 X 2007
Krótka relacja z imprezy

Piątek, 12 X 2007

Zgromadziliśmy się w nabożnym celu odbycia podróży na Dworcu Głównym w Szczecinie. Czekaliśmy na naszego Kierownika, który jednak ugrzązł w korku (?) w autobusie nr 75. Udało mu się dotrzeć na czas i ruszyliśmy w przedziale służbowym, sadowiąc się gdzie popadnie. Nie pogardziliśmy też miejscówką "na glebie", bo było nas naprawdę duuuużo.

Zdjęcie: Kaplica w Chwarszczanach
Kaplica w Chwarszczanach

W Kostrzynie wylądowaliśmy już po ciemku. Tradycyjnie już zakupy i w drogę. Jacek dobrze to sobie wykombinował i poprowadził trasę koło... cmentarza. Klimatycznie :-) Kropiło lekko. Weszliśmy w gęsty las i już wiedzieliśmy: nie ma odwrotu. Na szczęście Graża niosła stylowy kaganek (oświaty) i było nam trochę raźniej kroczyć w tych iście egipskich ciemnościach.

Po długim kluczeniu, błądzeniu, nadrabianiu kilometrów, będąc u kresu sił, dotarliśmy wreszcie do Gudzisza. Tam oczekiwały nas dwie przyjazne duszyczki (Andzia i Qba). Cali i zdrowi udaliśmy się do ciepłej szkoły, gdzie czekał na nas sam Wielki Mistrz de Molay (nauczyciel historii;-) ). Wszyscy zagnieździliśmy się w przytulnej salce i wspaniale upływał nam wieczór przy dźwiękach gitar. A było ich trochę.

Sobota, 13 X 2007

Zdjęcie: Templariusze uwięzieni
Templariusze

Grzecznie wstaliśmy by udać się na spotkanie dojeżdżającej o świcie ekipy (Halini i Pszczoły). W międzyczasie dotarli do nas jeszcze Zetki i Łysy z gościem specjalnym - Olą.

Pogoda przepiękna choć było bardzo chłodno, złota polska jesień w pełni. Udaliśmy się do Sarbinowa, gdzie pod kościołem odbyć się miała inscenizacja pojmania Templariuszy. I tak się stało. W pewnym momencie zabrali nam brutalnie Kierownika i pognali go 7 km starym historycznym traktem do Chwarszczan. Co mieliśmy robić? Rajd idzie tam gdzie kierownik. Podążaliśmy posępnie za Jackiem zagubieni, osamotnieni, niepewni jutra.

Zdjęcie: Spalenie Templariuszy na stosie
Spalenie Templariuszy

W Chwarszczanach obok kaplicy odbył się sąd Wielkiego Mistrza de Molaya oraz pozostałych Templariuszy, w tym Jacka. Wszystko to - o zgrozo - za przyzwoleniem Tomka Osaka (Filipa Pięknego). Tak to brat podniósł rękę na brata. Wielki Mistrz oraz precept Normandii Gotfryd de Charney spłonęli na stosie, który nie za bardzo chciał się palić. Nawet mimo polewania średniowieczną... benzyną. Ruszyliśmy na pomoc zbierać suche badylki by podsycić święty ogień sprawiedliwości. Na nic się to jednak zdało - widać byli niewinni.

W międzyczasie działy się dziwne rzeczy. Zjawiły się zjawy na koniach. Straszny Lirnik wróżył Apokalipsę. Zrobiło się upiornie. I bardzo zimno:-) By się rozgrzać ekipa udała się tradycyjnie do sklepu - zgodnie z zasadą "chleba i igrzysk".

Po 18.00 odbył się koncert Strasznego Lirnika, który grał na lirze korbowej naprawdę zachwycająco, ale... nie byliśmy w stanie wysiedzieć w zimnej kaplicy. Wysiedzieć nie śpiąc. Siedzący w pierwszych rzędach mieli duży problem:-)

Później wróciliśmy do szkoły, a część z nas została na prelekcji nt Zakonu Templariuszy po czym nawiedziła dom państwa Osaków. W szkole jak to wieczorem- gitary poszły w ruch. Ale w pewnym momencie zmęczenie i senność okazały się silniejsze...

Niedziela, 14 X 2007

Zdjęcie: Fort w Sarbonowie
Sarbinowo - fort

Raniutko wyjrzeliśmy przez okno i przywitał nas bajkowy widok - wszystko pokryte szronem. Ależ było zimno! Część z nas udała się do Chwarszczan na mszę, a reszta uczestników doprowadziła szkołę do stanu użyteczności, po czym dołączyła do nas.

Zwiedziliśmy siedzibę przyszłego muzeum, Jacek opowiedział nam trochę o wykopaliskach. Wręczyliśmy mu nowego czarcika do kolekcji:-)

Potem porwał nas Tata Jacka i powiózł w nieznane prawdziwym "czartem". Ach, co to była za podróż! Każdy chwytał się czego (lub kogo) mógł. Zostaliśmy porzuceni pod Sarbinowem i wkrótce dołączył do nas pan przewodnik. Oprowadził nas po forcie i zdradził kilka sekretów tego miejsca (zabierzemy je do grobu :P). Spotkaliśmy ekipę "paintballowców" - nie wiem, kto przeżył większy szok.

Zdjęcie: Twierdza w Kostrzynie
Kostrzyn - twierdza

Później "czart" przeniósł nas do Kostrzyna, gdzie zrobiliśmy przerwę obiadową i odwiedziliśmy informację turystyczną. Tam zaopatrzyliśmy się w foldery i wpisaliśmy parę zdań do księgi pamiątkowej. Obeszliśmy twierdzę, cmentarz radziecki, na koniec pamiątkowe zdjęcie i już był czas odwrotu. Po drodze - jakżeby inaczej - "Lidl jest tani". Poszukaliśmy odludnego, spokojnego miejsca nad rzeką by wygrzać się jeszcze trochę w ostatnich promieniach słońca. Jacek rzucił hasło "Ruszamy!", za chwilę wsadził nas do pociągu i gdy upewnił się, że ma nas z głowy wysiadł z ulgą w Namyślinie.

Nasz rajd się skończył, "Templariusze" przeszły do historii. Kto nie był niech żałuje, bo dawno nie było takiego wyjazdu klubowego.

Uliszion
Uczestnicy rajdu - fotografia

Uczestnicy rajdu

© AKT „Kroki” Web Design Team             Grafika: Wojciech Kostecki