Zima to świetny czas na wyjazd w góry. Można pochodzić po zaśnieżonych szczytach, pojeździć na nartach, ulepić bałwana albo ... porzucać się śnieżkami. Co roku staramy się zatem wybrać gdzieś na okres świąteczno-sylwestrowo-noworoczny. Tym razem trafiło na Beskid Sądecki. Nocowaliśmy w Wierchomli Wielkiej, która stanowiła świetną bazę wypadową. Oprócz wędrówki po okolicznych szczytach (Radziejowa, Jaworzyna, Hala Łabowska, Hala Pisana, Pusta Wielka), wybraliśmy się też na Słowację, do miejscowości Bardiów, której starówka została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Zajrzeliśmy również do kilku polskich miejscowości: Muszyny, Krynicy-Zdrój czy Szczawnika.
Nie zabrakło też hucznej imprezy sylwestrowo-noworocznej. Przetańczyliśmy całą noc, zrobiliśmy ognisko i wesoło przywitaliśmy nowy rok. W pozostałe wieczory, codziennie były śpiewanki.
Beskid Sądecki to góry średnio wysokie, jednak bardzo malownicze. Na wszystkich trasach towarzyszyły nam piękne widoki, w tym najbardziej w oczy rzucały się oczywiście majestatyczne Tatry. No chyba, że była mgła.
Co tu zresztą dużo opisywać - zobaczcie zdjęcia.