Trudno jest dzisiaj, po tylu latach pamiętać szczegóły wydarzeń tamtych lat.
Czas zrobił swoje. Lecz by nie sprawić zawodu moim młodym Kolegom spod
sympatycznego "Mikołajka nadmorskiego", kultywującym tradycje i realizującym
swoje ambitne plany turystyczne i krajoznawcze - chcę przywołać zdarzenia sprzed
lat. Może będą to mało znaczące epizody, a może "kamyczki", które w historii
Klubu coś znaczą.
Wychowałem się u podnóża Gór Świętokrzyskich, tam zdobywałem pierwsze
doświadczenia turystyczne, stawiałem "pierwsze kroki". Później los, a może i wł
asny wybór, rzucił mnie na Pomorze Zachodnie, jak się wówczas mówiło oficjalnie
i potocznie, na Ziemie Odzyskane. Tutaj na dobre zapuściłem korzenie - Pomorze
stało się moją drugą "ziemią rodzinną".
Mój pierwszy kontakt z turystyką studencką miał miejsce w pierwszym lokalu
Oddziału Międzyuczelnianego (obecnie Akademickiego) PTTK (maleńkim pokoiku, przy
portierni w DS nr 1), gdy przyszliśmy z Robertem Śliwińskim i Zbyszkiem
Handkiewiczem, aby zapisać się na "Vinetę". Był to rok 1966. Na rajdzie "odkryła"
nas Zuzanna Ciaś, prezes AKT. I tak się zaczęło. Kolejne imprezy, początkowo
jako uczestnik, później organizator. To był jakiś amok. "Na pierwszej
powakacyjnej imprezie, którą był Mikrorajdzik w Binoklach wręczono pierwsze
znaczki klubowe, a pierwszym ochrzczonym AKTowcem został Jurek Kosacki" ("X lat
AKT":). Zdobywanie odznak turystycznych, potem szkolenia na organizatora
turystyki, przodownika turystyki pieszej. Już nie było odwrotu. Zostałem wessany
w tryby machiny turystycznej.
A działo się wtedy bardzo dużo, nie było tygodnia bez rajdu, zlotu, minizłazu
itp. Z czasem kalendarz turystyczny wyznaczały "Vineta" - wiosną i Rajd
Politechniki - jesienią. To były stałe ("constans") do których pasowano kolejno
powstające imprezy. One wyznaczały rytm. Dołączały do nich: Złaz Mieszka I
(WSR/AR), Terapia (PAM), Złaz AKT, Scholastyka (WSN), Rajd Odra (ZSP-PTTK), Złaz
Księżycowy (Bratniak), złazy wydziałowe, kół PTTK i klubów turystycznych. Ich
ilość rosła niemal przez pączkowanie. Jednak zawsze prym wiedli AKTowcy. Życie
turystyczne nie ograniczało się do własnych imprez. W innych środowiskach
studenckich też sławę z dobrej organizacji zdobywały sobie niektóre rajdy.
Uczestniczyli w nich "nasi" zdobywając sobie sympatię, uznanie, przyjaźnie,
wchodziliśmy "przebojem" na arenę ogólnopolską dzięki rozśpiewaniu i zgraniu
drużyn. "Górale" z Krakowa, Katowic czy Wrocławia z niedowierzaniem patrzyli na
szczeciniaków, przemierzających szlaki górskie. A my nie mieliśmy żadnych
kompleksów wobec nich. Widać nas było na rajdzie im. Kulczyckiego w Beskidach,
Tatrzańskim, Kaszubskim, Andrzejkowym w Górach Świętokrzyskich, Sudeckim, w
Gorcach, Beskidzie Niskim itd., itp. Kolekcjonerzy znaczków metalowych dopinali
na kapeluszach, chlebakach, swetrach kolejny symbol świadczący o przedeptaniu
nowych tras, i rośli w ... dumę, budząc zazdrość kolegów, bo to był znak
wytrawnego turysty.
Ekspansja turystyczna przejawiała się także w wejściu do współorganizacji
rajdów Wałeckiego ze studentami z Torunia i Na Winobranie z PTTK w Zielonej Górze.
Nikt tego głośno nie mówił - ale było to swoiste wyznaczenie strefy wpływów
studentów-turystów ze Szczecina na obszarach "przygranicznych".
Dużą wagę przykładano wówczas do tzw. "przejścia" trasy przez kierownika trasy,
przed rajdem. Należało poznać teren, niestety - do dyspozycji były tylko mapy
samochodowe, zamówić noclegi (najczęściej w stodole lub wiejskiej świetlicy),
trzeba było omijać tereny wojskowe, dogadać się z miejscową władzą. Miejscowi z
reguły przyjmowali życzliwie studentów, była to dla nich swego rodzaju
nobilitacja, chyba że grupa niesfornych czcicieli Bachusa "spaliła" dobrą
opinię, wówczas lepiej było omijać taką wioskę. Był przez pewien czas dobry
zwyczaj wpisywania do specjalnego zeszytu uwag o trasie, u kogo nocować, komu i
za co podziękować, co jest szczególnie warte polecenia itd. Informacje te były
bardzo przydatne dla następnych organizatorów.
Na Mikołajkach w grudniu 1969 r. zostałem wybrany do Zarządu Klubu obok takich sław: Teresa Jucha (prezes), Irek Krawczyk (sekretarz), Ilona Koczorowska i
Leszek Kurdybacha. Rozpocząłem "karierę" we władzach. Zadania były ambitne -
wielu świetnych organizatorów po ukończeniu studiów odeszło z Klubu. Szkolenia
nowych organizatorów, nabór nowych członków, organizacja kolejnych rajdów, złazów, spotkań z piosenką turystyczną, audycji turystycznych w Akademickim Radio
"Pomorze". W 1970 r. zrezygnowano ze wspólnej organizacji rajdów Wałeckiego i Na
Winobranie. W Klubie, dotychczas pieszym, tworzą się grupy zainteresowań
turystyką kajakową, rowerową, narciarską. Dla młodych adeptów turystyki w
styczniu 1971 r. wydano drukiem "Vademecum organizacji imprez turystycznych"
(autorzy: Teresa Jucha, Zuzanna Ciaś-Mulica, Jerzy Kosacki, Ireneusz Krawczyk,
Leszek Kurdybacha oprac. graficzne "nadworny projektant znaczków, plakietek,
plakatów rajdowych" Stanisław Kondarewicz). Kolejne wydawnictwo to Informator
rajdowy na Vinetę (Leon Popielarz, Nina Telakowska, Zdzisław Kierys, J. Kosacki,
S. Kondarewicz). Unikatową pamiątką z rajdu dla filatelistów był stempel
pocztowy. Po imprezie ukazał się fotoreportaż w Magazynie Turystycznym
"Światowid". Z perspektywy czasu tamte wydawnictwa wydają się bardzo skromne,
ale trzeba wiedzieć, że nic nie można było wydać bez wszechwładnej cenzury. Dla
druków okolicznościowych był ograniczony limit 16 stron formatu A5.
4-5 grudnia 1971 r. Mikołajki w Żabnicy k/Gryfina - Walne Zebranie członków AKT
wybiera nowy zarząd w składzie: Jerzy Kosacki (prezes), Jan Krzysztoń
(wiceprezes), Zbigniew Garbiak (sekretarz), Nina Telakowska i Ryszard Soroko (członkowie). Uchwalono także klubowe wyróżnienie, nadawane członkom klubu za
aktywną pracę w turystyce i krajoznawstwie - "Zasłużony dla AKT". Pierwszymi
uhonorowanymi wyróżnieniem zostali: Zuzanna Ciaś, Teresa Jucha, Barbara Pyć,
Aleksander Wieseltier, Jerzy Leciej, Antoni Mickiewicz. Wręczenie wyróżnień odbyło się 1 marca 1972 r. w Klubie "Eldorado". Na tę okazję Zarząd przygotował
pierwszy numer informatora turystycznego. W wyniku błyskawicznego konkursu
nazwany został "ODCISK", a pomysłodawczynią nazwy była Teresa Jucha. I jak
pokazała przyszłość, niejednemu prasa nadepnęła na odcisk. Od samego początku
redakcja była utajniona, pełna konspiracja. Nawet ja jako prezes tej szacownej
firmy nie wiedziałem co w kolejnym numerze się ukaże, oprócz "oficjalnych" tekstów Zarządu. Matryce do powielacza pisane były głęboką nocą, a rano przed
przyjściem do pracy urzędników Rady Okręgowej ZSP były powielane. Tak tworzono
zręby konspiracji studenckiej.
Wcześniej, bo 24 lutego 1972 r. z sekcji narciarskiej AKT powstał Akademicki
Klub Narciarski "Klepa", a prezesem Adam Lisiecki, wcześniej szef sekcji. Rajd
Vineta VI pod kierownictwem Jerzego Burdzińskiego (1200 uczestników) oceniany był wszechstronnie przez członków Rady ds. Programowania Imprez Turystycznych ZG
ZSP. Ocena pozytywna, za co chwała organizatorom a pośrednio i AKT, ponieważ
większość z nich to jego członkowie. Środowisko Szczecina na IV Ogólnopolskim
Sympozjum Krajoznawczym w Beskidzie Sądeckim reprezentowali AKTowcy: Franciszek
Kowalczuk i ja. Wystąpiłem z referatem o dorobku krajoznawczym i turystycznym
studenckich klubów i sekcji. W październiku 1972 r. usamodzielniła się sekcja
rowerowa tworząc Akademicki Klub Rowerowy PTTK-ZSP, który później przyjął nazwę
"Samarama".
W 13 rocznicę (wbrew przesądom i przestrogom) istnienia Klubu, na uroczyste
Mikołajki wybraliśmy Bramę Pyrzycką w Stargardzie. Miał tam swoją siedzibę
Oddział Miejski PTTK z zaprzyjaźnioną z nami prezesową Polą Puncewicz. Oj działo
się w nocy, działo. Duchy bramne, z okolicznych baszt i różnych straceńców
wyjątkowo upodobały sobie gości ze Szczecina, a to ładną podwikę porywały ze
śpiworem, to przenosiły ubiory w nieznane miejsca, bądź włączały odkurzacz by
wessać niewinnych przybyszów. Rano po sporządzeniu spisu inwentarza (czytaj
sprawdzeniu listy obecnych) okazało się, że wszyscy są, tylko niektórzy mieli
jakieś dziwne oczy. A jednak nie należy być sceptykiem. Mimo tych przeciwności,
udało się przyznać wyróżnienie Zasłużony dla AKT Irkowi Krawczykowi.
W czerwcu 1973 r. trzy klubowe załogi uczestniczyły w Międzynarodowym Spływie
Kajakowym po Dunajcu. Załoga Leszek Kurdybacha i Krzysztof Kiryluk zajęła w ogólnej punktacji 6 miejsce. W wakacje członkowie sekcji kajakowej obsługują wspólnie z AKT "Watra" z Gliwic turnusy studenckie na szlaku Drawy. To nowe
doświadczenie i zaakcentowanie AKT na mapie kajakowej Polski.
Jesień to tradycyjne imprezy, szkolenia, wystawy, Dni Turystyki - cykl imprez
ale wyczuwa się stan pewnego napięcia pomiędzy AKTem a BPiT Almatur. Do
radykalnych wniosków doszli AKTowcy na Mikołajkach w Koszewie (15-16 grudnia). W
uchwale czytamy:
"W związku z brakiem zainteresowania działalnością klubu ze strony władz
nadrzędnych, brakiem pomocy w organizacji imprez turystycznych i nieliczeniu się
z organizatorami imprez proponuje się:
Ponieważ nie było quorum do podjęcia tak ważnej decyzji, postanowiono zwołać
Nadzwyczajne Zebranie AKT w dniu 18 grudnia 1973 r. Zebranie członków Klubu
przyjęło wnioski z Koszewa i rozwiązało AKT. Jednocześnie powołano "nowy" AKT z
tradycjami i zobowiązaniami "starego" przy OM PTTK. Zatwierdzono statut i
wybrano Zarząd w składzie: Roman Szymański (prezes), Janusz Kalbarczyk
(wiceprezes), Stefan Błażejowicz (sekretarz), Ewa Tur (skarbnik), Małgorzata
Doleczek.
Był to szok i wstrząs, który odbił się echem po Polsce akademickiej. Krok ten
stał się zaczynem do nowego spojrzenia na turystykę. Ile było spotkań, dyskusji
- wiedzą to tylko aktorzy tych wydarzeń. Do dyskusji włączył się Tygodnik
Studencki Politechnik artykułem "Akademicki Klub Turystyczny umarł ... aby
lepiej pracować".
Tak na bazie tych krótkich relacji można stwierdzić, że w turystyce (tej
prawdziwej) obowiązywały prawa demokracji, była opozycja - o czym świadczą
zdjęcia z obrad. Turystyka skupiała ludzi, którzy chcieli czuć się swobodnie,
robić to co im sprawiało przyjemność i satysfakcję, bez przemycania podtekstów
ideologicznych. Przeżywać na szlaku przygodę, sprawdzać się w trudnych
sytuacjach. Uczyć się samodzielności i podejmowania odpowiedzialnych decyzji.
Poznawać piękne, dzikie zakątki, czasami błądzić ... i wracać na właściwy szlak.
I cieszyć się z życia.
Najlepsze życzenia na każdym kroku nieznanych szlaków.
Szczecin, listopad 1999 r.
Jerzy M. Kosacki
Prezes AKT "Kroki" 1971-73